W ubiegłym tygodniu miałam okazję obejrzeć najnowszy film Jamesa Camerona pt. AVATAR. Film bardzo wyczekiwany, bo pierwszy w reżyserii Camerona, który pojawił się po Titanicu – hicie kinowym sprzed 12 lat.
Jak już chyba kiedyś wspominałam, nie przepadam zbytnio za chodzeniem do kina, więc jeśli już się wybiorę, to musi być jakiś szczególny powód ku temu. W przypadku Avatara zadziałały dwie rzeczy - film z mojego ulubionego gatunku SF i do tego w 3D. I w zasadzie to właśnie dla efektów specjalnych poszłam do kina, bo sama historia wydała mi się zaledwie futurystyczną wersją Pocahontas.
I powiem szczerze, tak jak zachwyciło mnie pod względem technicznym to, co zobaczyłam na ekranie, tak samo nie zaskoczyła mnie fabuła filmu. Cameron jako scenarzysta okazał się raczej mało kreatywny, natomiast jako reżyser spisał się fantastycznie.
Nic więc dziwnego, że już w pierwszym tygodniu wyświetlania film zarobił mnóstwo pieniędzy, ale co moim zdaniem ważniejsze wbił się w świadomość milionów ludzi na całym świecie. Nie tylko pozytywnie. Na pewno dużo znaczenie miała w tym wszystkim szeroko prowadzona kampania promocyjna, która objęła m.in. sieć fastfoodów McDonald’s. Na stronie www sieci można zagrać w grę Pandora Quest lub stworzyć swój własny niebieskoskóry avatar Na'vi. Włala.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz