Choć nowy rok za pasem, wciąż jeszcze pozostaję w atmosferze słodkiego rozleniwienia i rozkoszuję się ostatnimi dniami na wsi. Przyznam się, że atmosferze zbliżających się świąt uległam już w listopadzie, kiedy zabrałam się za wymyślanie i kupowanie prezentów dla mojej przyszywanej rodziny. I choć nie jest łatwo trafić w gusta i upodobania osób, które zna się zaledwie trzy miesiące, skromnie powiem, że udało mi się bez pudła. Bez wątpienia jednak największą radość sprawiłam najmłodszemu z Młodych, a to za sprawą najnowszego wydania planszowej gry fantasy Talisman.
Grę kupiłam z sentymentu do jej polskiego wydania sprzed co najmniej piętnastu lat, nad którą wraz z koleżankami (!) spędziłam niejedno popołudnie mając 12 - 13 lat. Z wypiekami na twarzy pokonywałam kolejne krainy, w których można było m.in. zostać zamienionym w ropuchę, co powodowało czarną rozpacz gracza, który nagle wszystko tracił lub wypełnić misję i w nagrodę otrzymać talizman, który był najważniejszym przedmiotem w grze, ponieważ tylko ten gracz, który go posiadał w swoim ekwipunku, mógł walczyć o "Koronę Władzy".
Autorem gry jest Robert J. Harris, który wymyślił ją na początku lat osiemdziesiątych, będąc świeżo upieczonym absolwentem studiów humanistycznych. Weekend spędzony z przyjaciółmi nad grą Dungeons and Dragons stanowił niejakie natchnienie do stworzenia Talismanu. Sprawa wydała się o tyle prosta, że Harris już jako nastolatek wymyślił schemat gry planszowej Rectocracy, której celem było zdobycie fotela rektora szkoły poprzez wspinanie się po szczeblach kariery zawodowej. Schemat ten został wykorzystany w Talismanie, choć początkowo Harris, który samodzielnie opracował wszystkie elementy gry, nazwał ją Necromanter. Jej celem było dotarcie do pola znajdującego się w samym środku planszy o nazwie „Necromanter’s Isle”, a następnie pozbawienie życia wszystkich rywali. Gracz zanim jednak dotarł do tego miejsca, musiał przejść przez wiele pól w trzech różnych krainach, które stanowiły planszę do gry. Harris opracował również karty postaci, każdej nadając odpowiedni charakter (zły, dobry lub neutralny), umiejętności oraz predyspozycje psychiczne i fizyczne. Dodatkowo na grę składały się karty przygód, czarów i przedmiotów, które losowane były podczas rozgrywki. Po serii testów na własnych kolegach, Harris wysłał grę do wydawcy, który po wprowadzeniu kilku poprawek (zmiana tytułu na Talisman, a Wyspy Nekromanty na Koronę Władzy) wypuścił grę na rynek.
Gra zrobiła furorę na całym świecie. Bardzo szybko znalazła rzesze fanów, którzy rozgrywali turnieje nie tylko w zaciszu domowym, ale również spotykali się na mistrzostwa różnego szczebla. Gra ewoluowała, nabierała kolorów. Kolejne edycje wzbogacane były rozszerzeniami, wśród których można było znaleźć nowe karty przygód i postaci oraz dodatkowe plansze.
Oczywiście gra trafiła również i do nas. Polski wydawca gry Sfera zmienił nazwę Talisman na Magia i Miecz, ale nie była to jedyna zmiana. Jak się później dowiedziałam polskie wydanie planszówki było wyjątkowe także z powodu jedynej w swoim rodzaju grafiki. Rzecz tak trywialna, jak brak funduszy na zakup pełnej licencji angielskiej gry wraz z prawem do wykorzystania wszystkich jej ilustracji, spowodowała, że wydawca powierzył stworzenie grafiki planszy i wszystkich kart do gry Grzegorzowi W. Komorowskiemu, który na przełomie lat 80. i 90. był jednym z głównych grafików miesięcznika Fantastyka. Opracowanie grafiki gry zajęło Komorowskiemu cztery miesiące, ale efekt tej pracy okazał się być o wiele lepszy od oryginału.
Najnowsza wersja (4.5) w zasadzie nie różni się zbytnio od tej, którą pamiętam. Samo wykonanie gry od strony technicznej jest na pewno lepsze – gruba, stabilna plansza, kolorowe karty przygód, kartoniki punktów zastąpione plastikowymi pionkami i monetami, papierowe figurki postaci zamienione na plastikowe oraz kostki do gry wyglądające, jakby były zrobione z bursztynu. Po względem fabuły gra pozostała taka sama – plansza podzielona na trzy krainy, a w samym jej środku "Korona Władzy", o którą walczą gracze. Istotną zmianą jest dodanie tokenów przeznaczenia, które można zużyć, jeśli rzut kostką nie był pomyślny, co w znaczny sposób może wpłynąć na rozwój rozgrywki, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że poszczególne postacie otrzymują na początku różną liczbę tokenów.
Mając za sobą kilka gier nowej wersji Talismanu, mogę powiedzieć tylko jedno – jestem pewna, że gra znalazła kolejnych wielbicieli w młodszym pokoleniu. Na kolejny prezent kupię rozszerzenia The Reaper i The Dungeon.
-----------------
*Święta bez prądu – Przekrój 50/2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz