niedziela, 29 stycznia 2012

Książkowa niedziela IV: "Taksim" A. Stasiuk

Tytuł: Taksim
Autor: Andrzej Stasiuk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Data wydania: 29 września 2009

Co to jest Taksim? Aż do momentu sięgnięcia po książkę nie wiedziałam, że jest to nazwa największego placu w Stambule – dawnej stolicy Turcji. Jedno z najruchliwszych miejsc w mieście, stanowi nie tylko ważny węzeł komunikacyjny, ale przede wszystkim jest centrum handlu miejskiego i rozrywki. Dlaczego Stasiuk wybrał akurat jego nazwę na tytuł tej książki? "Taksim" to jest najbardziej europejska część Stambułu. Tak też się ten słynny plac w Stambule nazywa. I tam po prostu dojeżdżają bohaterowie powieści. Są tam dosłownie godzinę, a potem wracają. To takie miejsce, gdzie kończy się książka. Szukałem nazwy, i… zawsze mam problemy ze znalezieniem nazwy dla książki. I przyszedł “Taksim”. Przynajmniej ładnie się z taksówką kojarzy.*

Książka kończy się w Stambule, ale zaczyna zupełnie gdzie indziej. W sennym po PGR-owskim polskim mieście południowej Polski, które powoli umiera w samotności, bo jego mieszkańcy uciekają z niego w poszukiwaniu lepszego życia. Ale od neurozy pańczyźnianej uciec się nie da, o czym przekonują się główni bohaterowie książki – Władek i Paweł, których niemal całe życie składa się na podróże starym ducato przez miasta i miasteczka nie tylko Polski, ale niemal całego bloku wschodniego. Handlują czym się da i gdzie się da, z jednego interesu gładko prześlizgują się w następny, palą tanie papierosy, piją jeszcze tańszą wódkę i z pełną pokorą przyjmują to, co ich spotyka. Mało tego, z tej niby nieprzyjaznej, ciężkiej rzeczywistości umieją wyciągnąć wspaniałe rzeczy – przyjaźń, która dosłownie nie zna granic, miłość w rdzewiejącym wesołym miasteczku, a przede wszystkim niezłomna nadzieja dnia codziennego. Stasiuk tą właśnie nadzieję jak chleb powszedni stawia przed czytelnikiem i każe gryźć zaraz po wypiciu łyka gorzkiej biedy komunistycznej i dźwigającej się z komunizmu Polski.

Taksim, to moje pierwsze spotkanie z prozą Stasiuka. Pierwsze i na pewno nie ostatnie. Książkę przesłuchałam w 2 dni, a historia czytana głosem Mirosława Baki porwała mnie całkowicie. Nie wiem, czy sprawiła to moja osobista tęsknota za domem, za łąkami i polami małopolski, za sąsiadką, której indyki swoim gulgotaniem budziły mnie w lecie, i gdzie wystarczyło wyjść do ogrodu, żeby nazrywać zielonego groszku, ta tęsknotą, która szczególnie odczuwam szczególnie teraz, zimą w Londynie; czy może było to zupełnie coś innego… Nie obchodzi mnie to jednak. Książką, nad którą autor spędził ponoć 10 lat, jestem szczerze zachwycona, choć trudno mi napisać "polecam każdemu". Na pewno jednak tym, którzy wciąż na nowo piszą dziennik własnej drogi. 9/10

--------------
* Co tu gadać - wywiad Macieja Topolskiego z Andrzejem Stasiukiem
** Photo by Ole1981 on Flickr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz