czwartek, 18 marca 2010

Mamma mia!

Wczoraj miałam przyjemność obejrzeć na żywo musical Mamma Mia! I była to rzeczywiście prawdziwa przyjemność, bo nie tylko uśmiałam się jak dzika norka, to jeszcze miałam okazję pośpiewać głośno ponadczasowe przeboje ABBY bez strachu, że ktoś mnie zbeszta za fałszowanie. Masterpiece po prostu!

Wstyd się przyznać, ale kiedy w 2008 w kinach pojawił się film o tym samym tytule, nie wiedziałam jeszcze, że został nakręcony na podstawie musicalu. Ta słodka niewiedza nie przeszkodziła mi zupełnie w natychmiastowym zakochaniu się w filmie, który według mnie jest rewelacyjny. Może z wyjątkiem postaci wyłupiastookiej Sophie. Ale Meryl Streep jako Donna i mój ulubiony Colin Firth grający Harrego świetni, choć trudno jest mi stwierdzić, czy lepsi niż aktorzy teatralni. Oglądanie sztuki na żywo wywołuje zupełnie inne emocje, a skoro w teatrze niemal bez przerwy wyłam ze śmiechu, znaczy, że aktorzy występujący w musicalu świetnie się spisali. Zwłaszcza odtwórczyni roli Rosie – Katy Secombe.

Musical Mamma mia! miał premierę w londyńskim Prince Edward Theatre w kwietniu 1999 roku. Ale wszystko zaczęło się niemal 10 lat wcześniej, kiedy Judy Craymer późniejsza producentka przedstawienia wpadła na pomysł wykorzystania piosenek szwedzkiej grupy ABBA do opowiedzenia historii, która porwie publiczność i zarazi ją swoją pozytywną energią. I udało się to dzięki współpracy Catherine Johnson, autorki scenariusza i dialogów oraz męskiej połowy zespołu ABBA - Björnowi Ulvaeusowi i Benny’emu Anderssonowi, którzy opracowali muzykę. Całość wyreżyserowała Phyllida Lloyd. I choć żaden z autorów musicalu tak do końca nie wiedział, czego można się spodziewać po premierze – show okazał się hitem, który od ponad dziesięciu lat nie schodzi z afiszy nie tylko w Londynie, ale m.in. również w Toronto i Nowym Jorku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz