wtorek, 22 stycznia 2013

6/52 "Sekretne życie pszczół" S. M. Kidd

Tytuł: Sekretne życie pszczół
Autor: Sue Monk Kidd
Wydawnictwo: Albatros A. Kuryłowicz
Data wydania: 01 stycznia 2008

Cudna książka, na którą miałam ochotę od momentu, kiedy obejrzałam Secret life of bees z Dakotą Fanning w głównej roli. Zazwyczaj staram się najpierw czytać powieść, a dopiero później oglądać nakręcony na jej podstawie film, ale w tym przypadku myślę, że gdyby nie piękne zdjęcia i wspaniała gra aktorów, nie sięgnęłabym po książkę. 

Sekretne życie pszczół to opowieść o nastoletniej Lily Owens, która zmaga się z przedwczesną utratą matki i brakiem miłości ze strony ojca. Jedyną osobą, która wydaje się być jej naprawdę bliska, jest czarnoskóra niania Rosalene. Wszystko to na południu Stanów Zjednoczonych w latach 60. ubiegłego wieku. Trudno uwierzyć, ale zaledwie 40 lat temu czarnoskórzy obywatele USA otrzymali prawo do głosowania. Nie obeszło się oczywiście bez aktów przemocy i łamania praw prze białych, o czym również traktuje książka - bo to własnie niewłaściwe zachowanie wobec białych zmusza Rosalene i Lily do ucieczki z brzoskwiniowej farmy ojca tej ostatniej. Dziewczynka i jej niania trafiają na miodową farmę sióstr Boatwright, gdzie obie odnajdują nie tylko nową rodzinę, ale przede wszystkim spokój na przekór męczących ich demonów przeszłości.

Książka jest naprawdę piękna. Idealna w połączeniu z kubkiem aromatycznej herbaty słodzonej miodem. Sugestywna, z łatwością przenosi czytelnika do gorącej Karoliny Południowej. Historia opowiedziana z punku widzenia nastolatki, na dodatek białej, która znajduje swoje miejsce w domu czarnoskórych sióstr jest nie tylko ciekawa ze względu na pokazanie sposobu myślenia ludzi w tamtych czasach (ot choćby jej głębokie zdziwienie faktem, ze czarnoskóry chłopiec, w którym notabene się podkochuje, decyduje się na pójście do szkoły, w której uczą się biali), ale przede wszystkim dlatego, że Lily pomimo swojego młodego wieku zdaje się zauważać i rozumieć o wiele więcej, niż można by przypuszczać. 7/10



niedziela, 13 stycznia 2013

4/52 "Zwyczajny facet" M. Kalicińska

Tytuł: Zwyczajny Facet
Autor: Małgorzata Kalicińska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 11 października 2011

Moja czwarta książka w tym roku. Nadal pozostaję w kręgu polskiej literatury. Może nie tej najwyższych lotów, ale na pewno przyjemnej do czytania. Chociaż pomimo tego, że Zwyczajnego faceta czytało mi się lekko, to muszę przyznać, że w ogólnym rozrachunku mocno mnie ta książka przygnębiła. 

Autorka tym razem postawiła na męskiego narratora - Wieśka, którego opowieść dotyczy głównie jego rozwalającego się małżeństwa. Tak w dużym skrócie i nie wdając się w wątki poboczne. A tych jest wiele, przede wszystkim oddalenie wynikające z wyjazdu za pracą do Finlandii, mało idealne kontakty z dziećmi, romansy z kobietami, męskie przyjaźnie. Główny bohater jest jak najbardziej realny, mam wrażenie, że takich mężczyzn jak on może być wielu w moim otoczeniu. Przeżywających rozstanie z rodziną i nie do końca radzących sobie z uczuciami, jakie temu towarzyszą. Tylko, czy mężczyźni naprawdę tak mocno analizują swoje uczucia w kontekście związków z innymi ludźmi? Niektórzy na pewno, choć moim zdaniem Kalicińskiej nie do końca udało się uchwycić męskość bohatera. Opisy scen miłośnych, bardzo zmysłowe, zwracające uwagę na szczegóły - zapach, fakturę skóry, niedoskonałości niemłodych już ciał etc. Bardziej mi to wszystko pasuje do miękkiej kobiety niż faceta. Ale chyba nie powinnam generalizować, tym bardziej, że poprzednią książka przeczytaną przeze mnie było Łóżko Wiśniewskiego, a ten nie ma sobie równych wśród polskich pisarzy w szczegółowym opisywaniu scen erotycznych i towarzyszącym im emocjom.

Bywały w powieści również momenty, kiedy miałam ochotę trzasnąć Wieśka w ucho i krzyknąć "weź się w garść cipko". Bardzo mnie denerwował miejscami, choć muszę przyznać, że polubiłam go na swój sposób. Co mnie jednak mocno zasmuciło, to postać jego żony Joanny. Koszmarna baba, a najgorsze, że znalazłam w niej swoje własne cechy. I pewnie nie ja jedna. Kalicińska pokazała kobiety w bardzo niekorzystnym świetle(choć nie wszystkie) i z ciężkim sercem przyznaje, że naprawdę my kobiety bywamy takie w rzeczywistym życiu. Dla mnie samej książka była powodem do zastanowienia się, czy może czasem faktycznie nie rozpętuję wielkiej burzy bez ważnego powodu, ranię bliskie mi osoby zostawiając za sobą głęboką rysę,której nie będę nigdy w stanie wymazać, choćbym nie wiem jak się starała. 6/10

poniedziałek, 7 stycznia 2013

3/52 "Łóżko" J. L. Wiśniewski

Tytuł: Łóżko
Autor: Janusz L. Wiśniewski
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2011

Zbiór siedmiu opowiadań, w których autor opisuje emocje, z jakimi przychodzi nam sobie radzić w najróżniejszych sytuacjach życiowych. Zazdrość, strata i tęsknota, przyjaźń, zdrada, miłość, oddanie. Typowo dla Wiśniewskiego bardzo zmysłowo i ... nudnie.

Pierwszą książką tego autora, którą przeczytałam już dawno temu, była S@motność w sieci. Powieść zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, zakochałam się w niej natychmiast i przez kilka tygodni czytałam na okrągło. Historia miłości Jakuba i Ewy zawładnęła mną całkowicie oraz sprawiła, że uznałam Janusza L. Wiśniewskiego za świetnego pisarza, który nie tylko rozumie naturę ludzką, ale na dodatek potrafi o niej pięknie pisać. Kolejne jego książki były rozczarowująco wtórne. Zwłaszcza Los powtórzony, który w mojej opinii był niczym więcej, jak tylko odcinaniem kuponów od S@motności właśnie. Zawiodłam się na autorze i przestałam mieć o nim tak dobre zdanie jak wcześniej, aż do Bikini, które uważam za rewelacyjną pozycję. Mądrą i ważną, do tego świetnie napisaną. Nie wiem z czego wynika taka chwiejność w poziomie pisania autora. Bezsprzecznie ma talent i umie pisać na delikatne tematy w sposób, o jakim inni mogą tylko pomarzyć. A jednak jest jakiś dysonans.

Również w zbiorze Łóżko Wiśniewski naprawdę pięknie pisze o uczuciach. Problem w tym, że mam wrażenie, że już gdzieś to czytałam. Autor nie zaskakuje niczym nowym. Dodatkowo według mnie ponownie próbuje wykorzystać to, co przyniosło mu rozgłos. 6/10

niedziela, 6 stycznia 2013

2/52 "Spowiedź heretyka. Sacrum profanum" A. N. Darski, P. Weltrowski, K. Azarewicz

Tytuł: Spowiedź heretyka. Sacrum profanum.
Autor: Adam Nergal Darski, Piotr Weltrowski, Krzysztof Azarewicz
Wydawnictwo: G+J Gruner&Jahr
Data wydania: 21 listopada 2012

Kolejny wywiad-rzeka, tym razem z kontrowersyjnym muzykiem Adamem Nergalem Darskim, który szerszej publiczności kojarzy się głównie z romansu z Dodą. Za książkę wzięłam się głównie dzięki pozytywnym recenzjom znajomych i muszę przyznać, że była to naprawdę ciekawa lektura.

Nie jestem fanką muzyki uprawianej przez Nergala i jego zespół Behemot, co przekładało się również na moją nieznajomość owej osoby. Migał mi oczywiście na portalach plotkarskich w kontekście ognistego romansu z Dodą, później choroby nowotworowej, a na koniec udziału w programie Voice of Poland jako juror, ale nic poza tym. Aż do książki.

Napisana naprawdę przystępnie, nie kreuje Nergala ani na dziecko szatana, ani na rozwydrzonego celebrytę, a już najmniej na męczennika, który wyszedł z ciężkiej choroby li i jedynie dzięki swej bohaterskiej postawie. Adam Darski to normalny facet z krwi i kości (i to określenie jest jak najbardziej trafne i właściwe, chociaż i krew i kości w jego przypadku zostały poddane remontowi, czego wynikiem była choćby zmiana grupy krwi). Przeżywa wzloty i upadki, jak każdy inny: zakochuje się, wkurwia, odprawia balety i ciężko pracuje. Wszystko zbilansowane jeśli wierzyć książce, a w zasadzie nie wierzyć jej nie mam powodu, gdyż napisana została nie tylko przez samego Darskiego, ale również przy współudziale jego dwóch dobrych kumpli - Piotra Weltrowskiego (dziennikarza i muzyka, który również gra z Behemotem) oraz Krzysztofa Azarewicza (dziennikarz, poeta, filozof, którego współpraca z Behemotem polega przede wszystkim na współtworzeniu tekstów). No tak, żadna to gwarancja szczerego wywiadu, ale wydaje mi się, że Nergal zwyczajnie nie ma potrzeby kreowania się na kogoś kim nie jest. Osiągnął naprawdę wiele - jego zespół jest rozpoznawalny na świecie i koncertuje na każdej półkuli. A trzeba zaznaczyć, że chłopaki zaczynali od zera w dużym pokoju gdańskiego mieszkania rodziców Adama. Dodatkowo wygrał z chorobą i  nadal żyje tak jak lubi, choć jak sam mówi, z każdym upływającym rokiem jest coraz bardziej wybredny.

Nergal jest postrzegany w Polsce jako osoba mocno kontrowersyjna, ponieważ jawnie przyznaje się do tego, że nie wierzy w Boga (ani Ojca, ani żadnego innego). Jak sam tłumaczy akt darcia Biblii na koncertach nie był przejawem nienawiści do katolicyzmu jako takiego, ale zwykłym elementem performance towarzyszącym graniu określonego rodzaju muzyki. Adam Darski uważa religie (nie tylko katolicyzm, ale odnosi się przede wszystkim do niego) za próby prania mózgu ludziom, którzy poddawani indoktrynacji niemal od zarodka stają się bezwolnymi owieczkami prowadzonymi na rzeź. A dla niego osobiście, który tak bardzo umiłował wolność, jest to nie do przyjęcia. I chyba to umiłowanie wolności najbardziej mi się w nim podoba. Ma bezsprzecznie hedonistyczny stosunek do życia, ale nie łapie wszystkiego, jak leci, a wybiera to, co uważa za najlepsze dla siebie. Koledzy mogą się śmiać z ćwiczonek i jogurcików, ale według mnie, świadomość siły fizycznej jest tak samo ważna jak psychicznej. A to, że Nergal to całkiem łebski facet, nie ulega wątpliwości. I choć niekoniecznie zgadzam się ze wszystkimi jego poglądami, to forma, w jakiej je przekazał swoim czytelnikom, wzbudza we mnie szacunek do niego jako człowieka. Warto przeczytać  choćby tylko po to, żeby wyrobić sobie własne zdanie. 8/10

#1

#2

#3

#4

#5

#6

wtorek, 1 stycznia 2013

1/52 "Każdy szczyt ma swój Czubaszek" A. Andrus, M.Czubaszek

Tytuł: Każdy szczyt ma swój Czubaczek
Autor: Artur Andrus, Maria Czubaszek
Wydawnictwo: Prószyński Media
Data wydania: 04 listopada 2012

Każdy szczyt ma swój Czubaszek otrzymało zaszczytny tytuł mojego pierwszego czytadła 2013 roku. Książka napisana w stylu wywiadu-rzeki, który z Marią Czubaszek prowadzi Artur Andrus. Duet tworzą przezabawny. Andrusa znam głównie z kabaretonów, których jest świetnym konferansjerem, a w towarzystwie Czubaszek występuje w Spadkobierach - tasiemcowej telenoweli live, w której aktorzy do samego końca nie mają zielonego pojęcia o scenariuszu. Wydaje mi się, że wybór osoby prowadzącej rozmowy z Marią Czubaszek, które ostatecznie nabrały kształtu książki, w tym przypadku był raczej oczywisty.

Chociaż nie jest to powieść sensacyjna, ani porywający romans - przyznam, że książkę niemal połknęłam. Naprawdę dobrze mi się ją czytało i nie wiem, jak bardzo wpływ na to miała leniwa atmosfera urlopu świątecznego, a jak lekkość stylu, w jakim została  napisana. Jedno, co z książki wypływa już po kilku stronach, to pewność, że autorzy bardzo się lubią i szanują. Drugie, że oboje są bardzo inteligentni i przekłada się to na wyjątkowe poczucie humoru. A trzecie, że pani Czubaszek, jako główna bohaterka książki to wielkie indywiduum. I nie tylko dlatego, że nie przejmuje się konwenansami, że pali na potęgę i jawnie przyznaje się do tego, że nigdy nie chciała mieć dzieci, bo od dzieci woli psy. Myślę, iż głównie dlatego, że zdaje sobie sprawę ze swoich słabości i wcale nie uważa ich za coś, czego należy się wstydzić, a na dodatek również doskonale zna swoje mocne strony, co jednak nie jest powodem do snobowania. A przecież mogłaby - bo jako młoda dziennikarka  współtworzyła bardzo popularne audycje radiowe, bo ciągle coś pisała, bo obracała się w światku artystycznym Warszawy, bo wyszła za mąż za światowej sławy muzyka i od kilkudziesięciu już lat tworzy z nim udany związek, bo ciągle, pomimo upływu czasu jej twórczość jest nie tylko rozpoznawana, ale przede wszystkim lubiana przez szerokie grono odbiorców. 7/10



Witam w Nowym Roku 2013


Wiem, że przez ostatnie dwa lata traktowałam blog po macoszemu, nie poświęcając mu wystarczająco dużo czasu, ani energii. W zasadzie to bywały miesiące kiedy w ogóle o nim zapominałam, więc nie dziwota, że blog, który jest przecież z założenia tym małym kawałkiem internetu służącym do dzielenia się przemyśleniami na dowolne tematy, w przypadku zielonejwalizki jest miejscem wolnym od jakiejkolwiek wymiany zdań. W tym roku postaram się to zmienić. Będę pisała częściej i mam nadzieję, że ciekawie. Nie tylko o książkach, choć przez ostatnie miesiące zajmowałam się tylko literaturą, bo przecież blog jest o szeroko pojętej sztuce. Chciałabym również więcej angażować się w życie kulturalne Londynu. Tyle się tutaj dzieje, że naprawdę aż wstyd nie móc wybrać czegoś dla siebie.W ogóle mam bardzo ambitne plany dotyczące nie tylko bloga, ale również innych sfer mojego życia, ale o tym na razie cicho-sza...

Co do książkowych wyzwań to ponownie wezmę udział w następujących:

1. 52 na 52

Czyli moje roczne wyzwanie na przeczytanie co najmniej jednej książki w tygodniu. W ubiegłym roku udało się i to bez większego problemu, choć muszę przyznać, że sporą część stanowiły audiobooki. W tym roku również będę kontynuować kącik książkowy i mam nadzieję, że będzie on choćby maleńką inspiracją dla kogoś, co warto przeczytać, a co można sobie ewentualnie odpuścić.

*
2. Z półki
Idea tego wyzwania polega na czytaniu książek  które już się posiada w swoich zbiorach zamiast kupowania i kupowania nowych. Szczerze mówiąc w mojej podręcznej biblioteczce znajduje się tyle książek, których jeszcze nie miałam okazji przeczytać, że bez problemu wystarczyłyby mi na wyzwanie 52/52 na ten i przyszły rok. O pomyśle "Z półki" pisałam już w zeszłym roku i nawet udało mi się co nieco przeczytać z zalegających na półkach woluminów, ale nie powiem, żebym była szczególnie usatysfakcjonowana wynikiem. w tym roku moje wyzwanie zpółkowe to 12 książek - ot jedna na miesiąc. Powinno się udać.

3. Z literą w tle
Wyzwanie czytelnicze zaproponowane przez Jenah na blogu prywatnyteren. Autorka bloga co miesiąc typuje literę, a uczestnicy mają za zadanie przeczytać jak najwięcej książek napisanych przez pisarzy, których nazwiska zaczynają się na tę właśnie literę. Wyzwanie trochę abstrakcyjne, ale może być wesołą zabawą.

4. 30 Day Book Challenge

O tym już jutro!

---------------------------------
* logo from http://thelogolab.com