niedziela, 18 marca 2012

Książkowa niedziela XI: "Tysiąc wspaniałych słońc" K. Hosseini

Tytuł: Tysiąc wspaniałych słońc
Autor: Khaled Hosseini
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 26 września 2008

Tysiąc wspaniałych słońc to drugą po Chłopcu z latawcem powieść Hosseiniego, którą miałam przyjemność przeczytać. Prawdziwą przyjemność, bo obie książki są niezwykłe. Smutne, poruszające niewygodne, ale ważne tematy. Tysiąc wspaniałych słońc to książka, opisująca blisko 30 lat życia dwóch Afganek, żyjących we współczesnym, targanym wojnami państwie islamskim. Jednak przemiany polityczne są w tym przypadku jedynie tłem dla opowieści o codziennym życiu – oczywiście naznaczonym biedą i lękiem, które zawsze towarzyszą człowiekowi w czasie wojen, ale nie to stanowi tutaj istotę prawdziwego cierpienia tych dwóch kobiet.

Pierwsza z nich Mariam, to córka bogatego i poważanego Dżalila i jego służącej – jest dzieckiem niechcianym, które okryło hańbą jej matkę, w związku z czym obie musiały zamieszkać w małej chatce w lesie, daleko od oczu innych ludzi. Mariam dorasta w poczuciu winy, ale i miłości do ojca, który jednak ją odrzuca jako bękarta w najbardziej krytycznym momencie jej życia. Wydaje ją za mąż, za dużo starszego od niej mężczyznę, byle tylko pozbyć się problemu, jaki nieślubna córka stanowi dla całej jego rodziny. Rasheed nie rozumie dramatu swojej młodej żony, uważa wręcz, że przytrafiło się jej największe z możliwych szczęście, że ktoś zechciał ją poślubić. Początkowo między małżonkami układa się, głównie dzięki uległości Mariam, ale kiedy okazuje się, że kobieta nie może mieć dzieci, Rasheed zamienia się w podłego tyrana. Potęgując cierpienia Mariam, pewnego dnia przyprowadza do domu młodą Lailę, która w wybuchu bomby straciła całą swoją rodzinę. Laila zgadza się go poślubić, tylko dlatego, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nosi w swym łonie dziecko innego - miłości jej życia, który wraz z rodziną ze względu na wojnę opuścił Afganistan i udał się do Pakistanu. W taki oto sposób pod jednym dachem zamieszkują dwie zupełnie odmienne kobiety, które łączy jedynie obrzydzenie do mężczyzny, którego poślubiły. Z biegiem czasu kobiety się zaprzyjaźniają, chociaż nie jest to łatwa przyjaźń. Na początku raczej solidarność uciśnionych, dopiero później przychodzi lojalność i oddanie. Tak wielkie, że prowadzi do niewyobrażalnego poświęcenia jednej, aby druga miała choć trochę lepsze życie.

Tysiąc wspaniałych słońc jest dla mnie kolejną książką, po którą sięgnęłam, aby choć trochę lepiej zrozumieć kulturę arabską. Dla mnie – Europejki z katolickiego kraju, trudno pojąć mentalność, w której kobieta jest uważana z człowieka drugiej kategorii. Niezdolną do samodzielnego decydowania o sobie i swoim życiu, której wszystkie działania w zasadzie od samego początku są warunkowane przez mężczyzn – najpierw ojca i braci, a później męża. W tym wszystkim nawet prawo jest po stronie mężczyzn, nawet jeśli ten jest oprawcą i katem kobiety, ona nie może zwyczajnie odejść. Również dlatego, że zwyczajnie nie ma ani dokąd, ani za co.

Powieść, choć czysta fikcja, jest zdecydowanie jedną z pozycji, nad którą nie można przejść obojętnie. Zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń: 16-latka z Maroka popełniła samobójstwo, ponieważ została zmuszona do poślubienia mężczyzny, który ją wcześniej zgwałcił. W krajach muzułmańskich mężczyzna może uniknąć kary więzienia za ten czyn, właśnie jeśli poślubi swoją ofiarę. W tym przypadku ślub „oczyszcza” kobietę z hańby, jaką ją spotkała. Dla mnie jest to totalnie niezrozumiałe i myślę, że nigdy nie będzie. O ile umiem zrozumieć wielożeństwo, jak również swego rodzaju protekcjonizm mężczyzn w pewnych kulturach wynikający z czystej troski o kobiety, o tyle, tego rodzaju zachowanie, a zwłaszcza prawo je aprobujące, nigdy nie zyska w moich oczach aprobaty. Uważam, że książkę warto przeczytać z wielu powodów. Na pewno nie jest lekturą ani łatwą, ani przyjemną, ale na pewno bardzo wartościową. 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz