niedziela, 13 stycznia 2013

4/52 "Zwyczajny facet" M. Kalicińska

Tytuł: Zwyczajny Facet
Autor: Małgorzata Kalicińska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 11 października 2011

Moja czwarta książka w tym roku. Nadal pozostaję w kręgu polskiej literatury. Może nie tej najwyższych lotów, ale na pewno przyjemnej do czytania. Chociaż pomimo tego, że Zwyczajnego faceta czytało mi się lekko, to muszę przyznać, że w ogólnym rozrachunku mocno mnie ta książka przygnębiła. 

Autorka tym razem postawiła na męskiego narratora - Wieśka, którego opowieść dotyczy głównie jego rozwalającego się małżeństwa. Tak w dużym skrócie i nie wdając się w wątki poboczne. A tych jest wiele, przede wszystkim oddalenie wynikające z wyjazdu za pracą do Finlandii, mało idealne kontakty z dziećmi, romansy z kobietami, męskie przyjaźnie. Główny bohater jest jak najbardziej realny, mam wrażenie, że takich mężczyzn jak on może być wielu w moim otoczeniu. Przeżywających rozstanie z rodziną i nie do końca radzących sobie z uczuciami, jakie temu towarzyszą. Tylko, czy mężczyźni naprawdę tak mocno analizują swoje uczucia w kontekście związków z innymi ludźmi? Niektórzy na pewno, choć moim zdaniem Kalicińskiej nie do końca udało się uchwycić męskość bohatera. Opisy scen miłośnych, bardzo zmysłowe, zwracające uwagę na szczegóły - zapach, fakturę skóry, niedoskonałości niemłodych już ciał etc. Bardziej mi to wszystko pasuje do miękkiej kobiety niż faceta. Ale chyba nie powinnam generalizować, tym bardziej, że poprzednią książka przeczytaną przeze mnie było Łóżko Wiśniewskiego, a ten nie ma sobie równych wśród polskich pisarzy w szczegółowym opisywaniu scen erotycznych i towarzyszącym im emocjom.

Bywały w powieści również momenty, kiedy miałam ochotę trzasnąć Wieśka w ucho i krzyknąć "weź się w garść cipko". Bardzo mnie denerwował miejscami, choć muszę przyznać, że polubiłam go na swój sposób. Co mnie jednak mocno zasmuciło, to postać jego żony Joanny. Koszmarna baba, a najgorsze, że znalazłam w niej swoje własne cechy. I pewnie nie ja jedna. Kalicińska pokazała kobiety w bardzo niekorzystnym świetle(choć nie wszystkie) i z ciężkim sercem przyznaje, że naprawdę my kobiety bywamy takie w rzeczywistym życiu. Dla mnie samej książka była powodem do zastanowienia się, czy może czasem faktycznie nie rozpętuję wielkiej burzy bez ważnego powodu, ranię bliskie mi osoby zostawiając za sobą głęboką rysę,której nie będę nigdy w stanie wymazać, choćbym nie wiem jak się starała. 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz